niedziela, 31 marca 2013

Tydzień 26

Życzenia wielkanocne


Kiedy ludzie robią palmy,
niosąc kosze wiklinowe,
kiedy brzmią radosne psalmy,
pachną babki cytrynowe,
kiedy jajka się żegnają,
kiedy kosze niosą chlebki,
kiedy mięsa pieśń śpiewają,
babki pędzą swe nalewki,
gdy nie słonko w smugach prostych,
ale śnieżek prószy z nieba,
kiedy zamiast wielkanocnych
pieśni kolęd się zachciewa,
kiedy Kevin gości w chatach,
gdy wyglądasz Mikołaja,
kiedy domy toną w kwiatach,
kiedy barwne w domach jaja,
gdy panowie się jajkami,
tłuką mocno - kto jak zdoła!
Gdy babki samochodami,
pragną trafić do kościoła…

Alleluja niech brzmi w Tobie!
Przyjmij garstkę życzeń prostych:
Świąt radosnych i POGODNYCH,
sytych, zdrowych i radosnych

niedziela, 24 marca 2013

Tydzień 25


Z pamiętnika bezrobotnego



29 marca

                Kto rano wstaje, ten sam sobie szkodzi. Zgodnie ze starym porzekadłem po raz kolejny przespałem wszystkich domowników budząc się po dwunastej. Plan na dziś: przejrzeć oferty pracy i pograć w kosza z kolegami. Do wieczora oglądałem seriale. Czego to ludzie nie wymyślą? Majka zaczęła spotykać się z Jakubem, chociaż na pierwszy rzut oka widać, że im nie wyjdzie. Syn Tadeusza nie radzi sobie w szkole, bo cały dzień spędza przed komputerem. I choć to tylko serial, to szkoda mi go. Nie chciałbym, żeby moje życie było równie nieciekawe. Wieczorem poszliśmy z chłopakami pograć w kosza, ale nikt nie wziął piłki, więc kupiliśmy sobie po dwa piwka i piliśmy na boisku. Cholera! To już trzeci raz w tym tygodniu.
                Wróciłem do domu po dwudziestej trzeciej i byłem zmęczony intensywnym dniem. Oferty pracy poszukam jutro.

4 kwietnia
                Siwy dostał pracę na siłowni. Powiedział, że swoich kolegów będzie wpuszczał za darmo, więc od jutra zaczynamy intensywny trening z ziomkami. Siwy ma szczęście; nie dość, że będzie siedział cały dzień na siłce, to jeszcze będą mu za to płacić. Może przejrzę jutro oferty pracy na siłowniach.

7 kwietnia

                Łapy mnie bolą, nogi mnie bolą, plecy mnie bolą. Przed chwilą nawet zaczęła boleć mnie głowa od myślenia o tym, co mnie boli. Chyba sześć godzin na siłowni to trochę za dużo, ale z drugiej strony, jeśli jest to za darmo, to czemu nie korzystać? Jutro niedziela, siłownia będzie zamknięta. Zasłużony odpoczynek.

11 kwietnia
                Znowu mieliśmy grać w kosza. Nikt nie wziął piłki, więc wysłaliśmy Sztywnego po piwo. Wrócił z piwem i piłka do kosza, którą ponoć mu dały jakieś dzieciaki z osiedla. Może dzieci nie są takie okrutne jak się mówi? Najważniejsze, że udało się teraz połączyć przyjemne z pożytecznym. Graliśmy piętnastominutowe kwarty z półgodzinnymi przerwami na piwo. Po trzeciej kwarcie dołączyły do nas cztery dziunie, które lubiły patrzeć jak chłopaki grają w kosza. Były spoko. Okazało się, że są w trzeciej gimnazjum. Dobrze im idzie. Ja skończyłem na drugiej klasie. Wymieniliśmy się numerami. Będą czasem przychodzić nam kibicować. Teraz to już trzeba będzie zabierać piłkę ze sobą.

15 kwietnia

                Skończyliśmy nasze treningi, bo Siwego wyrzucili z roboty. Zastanawiamy się z chłopakami, dlaczego skoro zawsze mieli chętnych do ćwiczeń. Mówili tylko, że trzymanie Siwego jest nierentowne i że swoich kolegów, to on może co najwyżej do domu zapraszać. Po pierwsze to Siwy jest młody i silny, więc nie wiem po co mu renta, a po drugie po co mieliśmy chodzić do Siwego do domu, skoro na chacie nie ma siłowni? Czego to ludzie nie wymyśla…

17 kwietnia

                Dzień normalny jak każdy inny. Wieczorem Przypał robi imprezę u siebie, będzie wódeczka, śledziki i panienki. Przypał mówił, że mamy przyprowadzić ze sobą jakieś dziewczyny, więc razem z Muńkiem zaklepaliśmy możliwość zaproszenia dziuń z boiska. One są fajne; przychodzą na nasze mecze. Jedna mi się podoba i nawet esemesujemy ze sobą. Przeglądałem oferty pracy, ale są same dla frajerów w KFC. Szukam dalej.

18 kwietnia

                Strasznie boli mnie głowa i żołądek, dużo wymiotuje. Pewnie śledzie były nieświeże, bo Muniek i Przypał też haftowali. Za to wódka była dobra i nieźle wchodziła. Pojutrze spotykam się z Dziunią. Dalej nie ma oferty pracy dla mnie. Za to dużo z KFC. Szukam dalej

20 kwietnia

                Spotkałem się z Dziunią. Rozmawialiśmy ze sobą długo, ona mówiła mi jaki jestem fajny i że ta siłownia, że silny, że w ogóle. W sumie miała rację. Ja jej mówiłem, że jest ładna, że fajnie się patrzy jak gramy w kosza i że umie sporo wypić, a to duża zaleta. Było super. Chodzimy ze sobą. Ponoć dziesięć lat różnicy dobrze robi dla par.

24 kwietnia

                Matka powiedziała, że dłużej nie zamierza mnie utrzymywać i muszę sobie jak najszybciej znaleźć robotę. Tłumaczyłem jej, że ciężko w tych czasach z pracą, ale ona mówiła, że każdy coś może znaleźć. Dupa, dupa, dupa. Przecież oferty pracy są teraz tylko do KFC!

27 kwietnia

                Pokłóciłem się z Dziunią. Pisała jakiś tam egzamin, a po nim wolała iść ze znajomymi do parku, niż spotkać się ze mną. W dodatku nie mogę znaleźć pracy, a matka nie przysyła kasy. Życie nie ma sensu…

30 kwietnia

                Mój pierwszy dzień w pracy. Jest trochę ciężko to wszystko ogarnąć. Frytki, kurczaki, skrzydełka… ale nie jest źle. Pracują w tym KFC ciekawi i mądrzy ludzie. Jest Asia (socjolog), Piotrek (pedagog), Marek (psycholog) i Kasia (filozofka). Bardzo miła atmosfera, czuję się tu coraz lepiej, Marek pomaga mi w problemach z Dziunią. A właśnie! Z dziunią już się pogodziliśmy! Kasia opowiada ciekawe rzeczy o Platonach i innych. Żyli tak dawno, a byli tacy mądrzy. Niesamowite!
                Życie ma sens!

niedziela, 17 marca 2013

Tydzień 24

Spotkanie z czatu



Małgorzata z warzywniaka powróciła cuchnąc porem,
zamiast na dwór wyjść pobiegać i nacieszyć się wigorem,
zarzuciła swoje tylnie dwa pośladki na tapczanie,
odpaliła swój komputer i zaczęła czatowanie.

Michał skoro wrócił z pracy, zrzucił bluzę, zrzucił spodnie,
wcisnął na się podkoszulek i w fotelu siadł wygodnie,
Po codziennej pracy trudzie przyszła chęć na odjechanie;
w ręku kufel pełen piwa- nadszedł czas na czatowanie.

Małgorzata_Zakręcona śmiała, zdrowa i radosna,
piękna, z gracją, wiecznie żywa i pogodna niczym wiosna,
fanka filmu i muzyki, podróżniczka, literatka,
miłośniczka flory, fauny, zawadiacka i amantka.

Tancereczka, rysowniczka,
poliglotka, podróżniczka,
amatorka decoupage’u,
fanka rzeźby i obrazu,
zdjęć i każdej innej sztuki.
Chce mieć dzieci, chce mieć wnuki,
nie chce spotkać ideału,
bo „ideał nie istnieje’,
w związku pragnie mocy, szału,
chce wręcz tworzyć nowe dzieje,
chce żyć prędko nie pomału-
takie wielkie ma idee!

Był na czacie Byczek_Michał, chłopak silny i postawny,
bystry, miły, czarujący, pełen wdzięku i zabawny,
często biegał, na siłowni dźwigał wszelkiej wagi sztangi,
lubił kino i imprezy, potańcówki i balangi.

Nie dewota (choć pobożny!),
biegacz, siatkarz, piłkarz nożny,
hokeista, miotacz, kolarz,
raz mechanik, a raz stolarz,
papierosów on nie przyjmie,
pije tylko okazyjnie.
Wcale nie apodyktyczny
za to bardzo romantyczny,
wręczy różę i zabierze
spontanicznie na rowerze
w cudną podróż; niespodzianki
będzie czynić dla wybranki.

Się spotkali Byczek_Michał z Małgorzatą_Zakręconą,
ona- chce go zwać swym mężem, on- chce ją zwać swoją żoną,
każde siebie nowotworzy, obraz nowy swój kreuje,
jedno drugie bystrze zwodzi, nęci, wabi, kokietuje,
aż się w końcu umówili!

                                               Michał z Gosią się spotkali,
gdy na siebie popatrzyli- się nie tego spodziewali!

„Gdzież przystojniak mój z fryzurą a’la macho rodem z kina?
Zamiast niego łysiejący chłopak z brzuchem od piw chlania!”
„Gdzie ma szczupła i powabna inteligentna dziewczyna?
Zamiast niej przeciętna babka, zgrabna jak kaleka łania!”
„Gdzie…” tak trwało długie chwile, razem sobie wyrzucali,
potem wspólnie się zgodzili, że się wzajem oszukali,
a że wciąż samotni byli i nie byli wcale młodzi,
to się odtąd spotykali, bo właściwie… cóż im szkodzi?

niedziela, 10 marca 2013

Tydzień 23

Głos z puszczy


Się głos z puszczy w puszczy niesie!
Szczygieł paszczę rozdarł w lesie,
gdzieś szczur szczodrze w brodzie mlaszcze,
chomik chyżo czmycha w chaszcze,
szczupak suszy suche szyszki,
przegrzebują nory myszki,
trze kosz kształtny gdzieś kokoszka,
aż grzechocze na niej broszka,
a z pokrzywy do świerzopu,
biegnie szarak zbity z tropu,
gdyż pomyślał niespodzianie,
iż nadeszło polowanie
i skokami przebierając,
czmychnął szybko w świerzop zając;
trącił gąszcz trzcin szeleszczący,
aż szop pracz pranie robiący,
szarpnął trznadla za ogonek,
a ten ćwierknął jak skowronek.
Przy czeremsze kaczka tkała,
tak jak inna tkaczka mała,
a po tkaniu tchnęło kaczkę,
by wyręczyć w praniu praczkę.
Praczką zaś lisica była,
co się szczwanie z liskiem zżyła
i mieszkali tak jak trzeba
w krzewie wrzosu Mistrza z Tczewa.

niedziela, 3 marca 2013

Tydzień 22


Syzyf

 


Syzyf wiódł życie jak każdy normalny człowiek. Spędzał czas z rodziną, ucztował ze znajomymi, wiązał bogów i zamykał ich w piwnicy. Ot, toczyło się powoli. Niestety za przekręty finansowe i plotkarstwo, którego niejedna kobieta mogłaby mu pozazdrościć, został skazany na wtoczenie ogromnego głazu na szczyt. Jednak za każdym razem, tuż przed samym wierzchołkiem głaz staczał się z powrotem do podnóża góry. Robota była ciężka, żmudna i bezowocna- aż chce się powiedzieć –Syzyfowa.
Od kiedy jego życie zostało wzbogacone o element głazu, niegdysiejszy władca Koryntu stał się bardziej nerwowy i wiele nowych sytuacji wprawiało go w zdenerwowanie. W rozgoryczenie wprawiały go wieści o kamiennych lawinach; z zawziętością ścigał dzieciaki, które obrzucały kamieniami przechodniów. Nie spotykał się tak często jak dawniej ze swoimi znajomymi, preferował samotność, a od pamiętnej sprawy z obolem pogorszyły się jego kontakty z żoną. To właśnie problemy rodzinne sprawiły, że Syzyf coraz częściej sięgał do bukłaka z winem.
Wielu z jego przyjaciół mówiło, że Syzyf się stoczył. Oczywiście różne były opinie na temat przyczyny. Część osób uznawała, że to wszystko przez kontakty z żoną, inni uważali, że to pracoholizm dopadł ich dawnego przyjaciela, inni mówili, że do jego życia niepostrzeżenie wkradała się rutyna. Kiedy znajomi przechodzili obok Syzyfa wtaczającego głaz na górę i pozdrawiali go wesołymi okrzykami, ten, gdy tylko uniósł rękę w geście pozdrowienia, od razu tracił błysk w oku i patrzył w dal za toczącą się skałą.
Jego sytuacja znacznie się poprawiła, gdy Korynckie Związki Zawodowe ustaliły normowany czas pracy (maksymalnie cztery godziny dziennie i to nie w największym słońcu). Jednocześnie te same związki dogadały się w sprawie regularnych dostaw towarów z kraju Basków i od Germanów, obiecując w przyszłości oddawać i procent od pomnożonego bogactwa.
Dzięki temu Syzyf znalazł więcej czasu na spotykanie się z przyjaciółmi. Lubił pływać z Tantalem, od czasu do czasu spotykał się z Pandorą i pracowali nad własnym biznesem- robili długoterminowe konserwy. Ten biznes koniec końców nie wypalił, okazało się, że jedzenie nie tylko nie zachowuje świeżości, ale i sprowadza różne choróbska. Tak czy inaczej Syzyf zaczął się zmieniać. Można powiedzieć, że dostał do bogów drugą szansę. Teraz było z górki.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Tydzień 21


Lekcja geografii



Zbudził się Tadeusz, uśmiech miał promienny,
witał dobrym słowem dzień ciepły, wiosenny.
Reszta klasy mimo wiosennej pogody
trwożyła się wielce niczym koty wody,
Tadeusz jedyny wznosił głowę śmiało-
znakomicie znali, co ich czekać miało!
Rodziny wiedziały, wiedzieli sąsiedzi,
że czas nadszedł sądny – był dzień odpowiedzi!

Lekcja

Do klasy wszedł najpierw brzuch- Maciejem zwany,
a w pół kroku za nim pan nad wszystkie pany
Geograf wyniosły, srogi nauczyciel
przez uczniów nazwany Mirosław Dręczyciel

Nauczyciel rozsiadł się w starym fotelu
zmierzył klasę wzrokiem- uczniów było wielu.
Otworzywszy dziennik klasę zmierzył wzrokiem.
Wybrał Tadeusza.
 Ten szedł pewnym krokiem
Nos do góry zadarł, wypiął dumnie klatkę-
był pewny zwycięstwa. Czekał na zagadkę.

„Powiedz mi mój drogi” zaczął Mirek mile,
w którym miejscu mapy leży państwo Chile?
Pełen był nadziei, że go zgubi szybko,
lecz Tadeusz wskazał dobrze oraz rychło.

„W takim razie powiedz” -odrzekł marszcząc lico-
„Gdzie leży Zimbabwe? Co jego stolicą?”
Tadeusz uśmiechną się i wyrzekł „Stare
nawet babki wiedzą, że jest to Harare”

Wtedy Mirek pytał o Rosję, o Chiny,
o Tajlandię, Peru, przeróżne Krainy,
których wielu nawet po nazwie nie znało;
te i wiele innych pytań tam padało,
lecz na każde Tadek dał odpowiedź mądrą.
Mirek z bólem serca wstawił bardzo dobrą
ocenę w dzienniku.

Dziewczyny bez liku-
każda jedna w klasie
była zachwycona
wiedzą Tadeusza-
wręcz oszołomiona.
One w ciszy serca
(o tym nie mówiły)
bardziej niż mięśniaków
uczonych ceniły.

Tak Tadeusz wygrał swą batalię z Mirkiem,
Mirek patrzył spode łba na niego wilkiem.
Tadek wygrał również uznanie u kobiet,
gdyż wiedza najbardziej mąciła im w głowie.

piątek, 15 lutego 2013

Tydzień 20

To już półmetek! Poszło całkiem zgrabnie, raz lepiej, raz gorzej, ale poszło! I idzie dalej.

Fraszki


Antropomorfizm
Przez głowę zdziwienie zawsze mi przemyka,
gdy widzę jak z osła robią polityka.

Na walentynki
Miłość bywa ślepa,
kiedy za wysoko,
pośle amor strzałę
i Cię trafi w oko.

Na wenę
Do tworzenia weny trzeba;
gorzej, gdy wena olewa,
jeszcze gorzej to się kręci,
gdy jest wena – a brak chęci,
lecz najgorszy taki agent:
ma czas, wenę – lecz nie talent.
  
Różnica pokoleń
Gdy idzie dziewczyna urodziwa z twarzy,
młodzieniec planuje, a staruszek marzy.

Starania
Na nic perfumeria,
na nic też uroda,
na nic biżuteria,
na nic też twarz młoda,
na nic szal na szyję,
nic też z zębów bieli,
jeśli nie zażyje
panienka kąpieli!

Szczery
Rzekł: doceniam panny wdzięki,
lecz chcę biustu, a nie ręki.

Tempus fugit
Dziś tak szybko wszystko leci:
nie ma ślubu, a są dzieci.