Z pamiętnika bezrobotnego
29 marca
Kto rano wstaje,
ten sam sobie szkodzi. Zgodnie ze starym porzekadłem po raz kolejny przespałem
wszystkich domowników budząc się po dwunastej. Plan na dziś: przejrzeć oferty
pracy i pograć w kosza z kolegami. Do wieczora oglądałem seriale. Czego to
ludzie nie wymyślą? Majka zaczęła spotykać się z Jakubem, chociaż na pierwszy
rzut oka widać, że im nie wyjdzie. Syn Tadeusza nie radzi sobie w szkole, bo
cały dzień spędza przed komputerem. I choć to tylko serial, to szkoda mi go.
Nie chciałbym, żeby moje życie było równie nieciekawe. Wieczorem poszliśmy z
chłopakami pograć w kosza, ale nikt nie wziął piłki, więc kupiliśmy sobie po
dwa piwka i piliśmy na boisku. Cholera! To już trzeci raz w tym tygodniu.
Wróciłem do domu
po dwudziestej trzeciej i byłem zmęczony intensywnym dniem. Oferty pracy
poszukam jutro.
4 kwietnia
Siwy dostał pracę
na siłowni. Powiedział, że swoich kolegów będzie wpuszczał za darmo, więc od
jutra zaczynamy intensywny trening z ziomkami. Siwy ma szczęście; nie dość, że
będzie siedział cały dzień na siłce, to jeszcze będą mu za to płacić. Może
przejrzę jutro oferty pracy na siłowniach.
7 kwietnia
Łapy mnie bolą,
nogi mnie bolą, plecy mnie bolą. Przed chwilą nawet zaczęła boleć mnie głowa od
myślenia o tym, co mnie boli. Chyba sześć godzin na siłowni to trochę za dużo,
ale z drugiej strony, jeśli jest to za darmo, to czemu nie korzystać? Jutro
niedziela, siłownia będzie zamknięta. Zasłużony odpoczynek.
11 kwietnia
Znowu mieliśmy
grać w kosza. Nikt nie wziął piłki, więc wysłaliśmy Sztywnego po piwo. Wrócił z
piwem i piłka do kosza, którą ponoć mu dały jakieś dzieciaki z osiedla. Może
dzieci nie są takie okrutne jak się mówi? Najważniejsze, że udało się teraz
połączyć przyjemne z pożytecznym. Graliśmy piętnastominutowe kwarty z półgodzinnymi
przerwami na piwo. Po trzeciej kwarcie dołączyły do nas cztery dziunie, które
lubiły patrzeć jak chłopaki grają w kosza. Były spoko. Okazało się, że są w
trzeciej gimnazjum. Dobrze im idzie. Ja skończyłem na drugiej klasie.
Wymieniliśmy się numerami. Będą czasem przychodzić nam kibicować. Teraz to już
trzeba będzie zabierać piłkę ze sobą.
15 kwietnia
Skończyliśmy nasze
treningi, bo Siwego wyrzucili z roboty. Zastanawiamy się z chłopakami, dlaczego
skoro zawsze mieli chętnych do ćwiczeń. Mówili tylko, że trzymanie Siwego jest
nierentowne i że swoich kolegów, to on może co najwyżej do domu zapraszać. Po
pierwsze to Siwy jest młody i silny, więc nie wiem po co mu renta, a po drugie
po co mieliśmy chodzić do Siwego do domu, skoro na chacie nie ma siłowni? Czego
to ludzie nie wymyśla…
17 kwietnia
Dzień normalny jak
każdy inny. Wieczorem Przypał robi imprezę u siebie, będzie wódeczka, śledziki
i panienki. Przypał mówił, że mamy przyprowadzić ze sobą jakieś dziewczyny,
więc razem z Muńkiem zaklepaliśmy możliwość zaproszenia dziuń z boiska. One są
fajne; przychodzą na nasze mecze. Jedna mi się podoba i nawet esemesujemy ze
sobą. Przeglądałem oferty pracy, ale są same dla frajerów w KFC. Szukam dalej.
18 kwietnia
Strasznie boli
mnie głowa i żołądek, dużo wymiotuje. Pewnie śledzie były nieświeże, bo Muniek
i Przypał też haftowali. Za to wódka była dobra i nieźle wchodziła. Pojutrze
spotykam się z Dziunią. Dalej nie ma oferty pracy dla mnie. Za to dużo z KFC.
Szukam dalej
20 kwietnia
Spotkałem się z
Dziunią. Rozmawialiśmy ze sobą długo, ona mówiła mi jaki jestem fajny i że ta
siłownia, że silny, że w ogóle. W sumie miała rację. Ja jej mówiłem, że jest
ładna, że fajnie się patrzy jak gramy w kosza i że umie sporo wypić, a to duża
zaleta. Było super. Chodzimy ze sobą. Ponoć dziesięć lat różnicy dobrze robi
dla par.
24 kwietnia
Matka powiedziała,
że dłużej nie zamierza mnie utrzymywać i muszę sobie jak najszybciej znaleźć
robotę. Tłumaczyłem jej, że ciężko w tych czasach z pracą, ale ona mówiła, że
każdy coś może znaleźć. Dupa, dupa, dupa. Przecież oferty pracy są teraz tylko
do KFC!
27 kwietnia
Pokłóciłem się z
Dziunią. Pisała jakiś tam egzamin, a po nim wolała iść ze znajomymi do parku,
niż spotkać się ze mną. W dodatku nie mogę znaleźć pracy, a matka nie przysyła
kasy. Życie nie ma sensu…
30 kwietnia
Mój pierwszy dzień
w pracy. Jest trochę ciężko to wszystko ogarnąć. Frytki, kurczaki, skrzydełka…
ale nie jest źle. Pracują w tym KFC ciekawi i mądrzy ludzie. Jest Asia
(socjolog), Piotrek (pedagog), Marek (psycholog) i Kasia (filozofka). Bardzo
miła atmosfera, czuję się tu coraz lepiej, Marek pomaga mi w problemach z
Dziunią. A właśnie! Z dziunią już się pogodziliśmy! Kasia opowiada ciekawe
rzeczy o Platonach i innych. Żyli tak dawno, a byli tacy mądrzy. Niesamowite!
Życie ma sens!