Bajka o Lisku Chytrusku
Hen, gdzieś
za siódmą górą, dwiema dolinami,
rolą chłopa
Zdzisława, siedmioma lasami,
żył
gospodarz, a jego zacne gospodarstwo
sławiło
dobrobytem potężne mocarstwo.
Był to
Henryk z Zakuprza, z kupieckiej rodziny,
co od lat zasiedlała
pobliskie krainy.
Ów
gospodarz z dobroci swej i z zarządzania
znany był
na świecie, wiele miał uznania
u
pozostałych zarządców i u swoich chłopów,
których
całkiem często wybawiał z kłopotów.
(Raz na
przykład, co nawet wiedzą młode dziatki
Za sprawą
opowieści gawędziarskiej babki,
że gdy
chłop Zdzich się objadł dziwnymi grzybkami,
to go
Henryk ratował przed dzikimi krzakami,
co ponoć
miały każde z nich po cztery nogi,
a z gałązek
wszystkim wyrastały rogi).
Tak bez
lęku imć Henryk doglądał wszystkiego,
lecz się
wszakże spodziewać nie mógł najgorszego.
Otóż mimo
rozlicznych sieci oraz wnyków
coś mu w
noc wyjadło trzy kury w kurniku.
Przez parę
nocy sprawa ta się powtórzyła,
więc na
uwagę wielką jego zasłużyła.
Rozesłał w
okolicę swe najlepsze sługi,
By
rozpoznać, co kury nieszczęśliwe gubi.
Wrócił
jeden dość prędko i rzekł:
„Żem
nie wierzył,
alem wieść
tę posłyszał w »Kozackiej oberży«,
potem
jeszcze » U Jagny « i w »Dworskiej winnicy«
oraz w
»Walecznym capie«, że w tej okolicy
jest
odwieczna przyczyna zawału staruszek,
przez
kapłanów wyklęty, zły Lisek Chytrusek,
co wyjadał
drób ludziom wpierw w odległym hrabstwie
i niedługo
już po tem słynął w całym państwie.
Ponoć
słyszała panna o anielskim licu,
że zwykł
był polować nawet na księżycu,
a ten lisek
przebiegły, jak wieść gminna niesie,
teraz może
przebywać w okolicznym lesie"
Krzyknął
wtedy gospodarz: „Złapię tego drania!
Wszak
słyszałem, że północ to czas polowania
Bestii!”
Wybiegł naprędce, śmiało, bez
wahania,
do zasadzki
czynić przygotowywania,
by na
miejscu koniecznie drania wybebeszyć
i na
przestrach w kurniku za ogon powiesić.
Tak
doczekał gospodarz zerowej godziny
i od razu
posłyszał odgłosy gadziny.
Głośne dało
się słyszeć skrobania, drapania,
Szurania, i
po chwili głowa tego drania
wyszła
spomiędzy desek, a za nią lis cały,
którego
białe łapki z gracyją stąpały.
Lisek
bystro swym okiem stwierdził, że jest w niebie,
krokiem
więc niezachwianym, szybko szedł przed siebie.
Dotychczas
skryty Henryk wyskoczył i złapał
Liska w
dwie wielkie ręce, aż donośnie sapał
Trzymając
tego lisa. Wciąż dysząc ze złości
poczęły go
dopadać pewne wątpliwości,
a skruszony
swojego sumienia wołaniem
zwrócił się
do Chytruska z jednym zapytaniem:
„Czyś ty
Liskiem Chytruskiem, co wyjada kury?”
Lisek mu odpowiedział:
„Nie, panie! To bzdury!”.
Henryk
zląkł się, że biedne zwierzątko niewoli,
Więc
wyniósł i wypuścił liska przy swej roli.
Sprytny
Lisek Chytrusek życie swe wybawił
I w tejże
okolicy niedługo zabawił.
A od tego
zdarzenia, jak zwykł mawiać Zdzichu,
Liska we
wsi ni huhu, ni widu, ni słychu.
Lisek do
dziś podobno, jak wieść gminna niesie,
może wciąż
przebywać ,w którymś polskim lesie.
Ubrany w poetycką formę dowcip opowiadany przy każdej okazji
OdpowiedzUsuń