sobota, 22 grudnia 2012

Tydzień 12

Żaba


Odległymi czasy, w odległej krainie,
za siódmym pagórkiem, po siódmej dolinie,
za dziesiątą rzeką i za piątym lasem,
dreptał książę Maciej- jak to w bajkach czasem.
Z majestatem spojrzał na rozległe ziemie,
pośród których słońce snuło światłocienie;
ruch miał lekki, zgrabny, plecy niezgarbione:
gesty, krok, postawa- wszystko wyćwiczone!
Szedł odziany w delię, kontusz aksamitny,
pas, który mu sprawił Henryk, mistrz wybitny,
na głowie miał czapkę, którą piórem zwieńczył,
a pod czapką był pryszcz- towarzysz młodzieńczy.
Gdy szedł nieopodal bystrego ruczaju,
(tego, który płynął przy brzozowym gaju),
dojrzał żabę, która ropuszym spojrzeniem,
spoglądała w jego stronę z utęsknieniem.
Żaba rzekła: „Książę! Książę najjaśniejszy!
Ratuj mnie, Księżniczkę! Bądź mi najmilejszy!
Podły czarnoksiężnik zamienił mnie w gada,
(choć to płaz) po wieczne jest mi biada
chyba, że mnie Książę jakiś pocałuje,
i swym pocałunkiem całą odczaruje,
wtedy ja z wdzięczności jego będę cała,
miłość mu okażę prawdziwą bez mała!”
Książe już od dawna wyglądał spotkania,
w którym zastosuje sekrety kochania,
które mu zdradzali stajenni ziomkowie,
ogrodnik, kucharze i dworscy panowie,
szewc, dekarze, pastuch, chłop, co mąkę nosił,
młynarz, dzwonnik, klucznik, (choć tego nie prosił),
znał historię każdą już od pacholęcia,
słowem, każdy pieścił, każdy- oprócz Księcia. 
Nawet ksiądz onegdaj na dziwnej gawędzie
przytoczył historię, cos o Wyjścia Księdze,
i mówił, że Mojżesz posiadł taką łaskę,
że potrafił ponoć zmienić węża w laskę.
Tedy Maciej ruszył, ku swej żabce krokiem,
pięknie się przedstawił, klęknął przy niej bokiem,
żabkę wziął na ręce, jak lekki pakunek
i złożył nieśmiały, pierwszy pocałunek.
Potem Książę nieco się zagalopował
i zawzięcie żabę z języczkiem całował,
lecz po chwili przestał, złożył ja na trawie,
czekając aż postać się odmieni żabie.
Lecz nic się nie działo, żaba tak jak stała
w takiej też postaci wciąż pozostawała.
Szybciutko czmychnęła nasza sprytna żabka,
 bo to płaz całuśny był, nie piękna babka.

czwartek, 13 grudnia 2012

Tydzień 11


Do Weny


Gdzie jesteś Weno? Do jasnej-ciasnej!
Przecież już do snu się kleją oczy!
Jakże mam tworzyć dla sławy własnej
skoro dziś nie mam Twojej pomocy?

Gdzie jesteś Weno? Cholero jedna!
Przecież już grubo jest po północy!
Jakże mam sobie rozgłos wyjednać
skoro dziś jestem w wielkiej niemocy?

Gdzie jesteś Weno? Mysi ogonie!
Czyżbyś zamarzła, gdy przyszła zima?
Czemu po prawej Cię nie ma stronie?
Czemu Cię przy mnie ponownie nie ma?

Gdzie jesteś Weno? Głupia czy głucha?
Przecież do Ciebie wołam donośnie!
Mówię do Weny- Wena nie słucha!
Jakże mam teraz zasnąć radośnie?

Gdzie jesteś Weno? O! Siądziesz może?
Czekałem Ciebie bardzo lojalnie.
Dzięki za wiersz ten i grzecznie proszę,
następnym razem przyjdź punktualnie.

wtorek, 4 grudnia 2012

Tydzień 10


Legenda o Wandzie

Dedykowany Uli, która zamiast się uczyć do matmy, czyta moje wiersze


W prastarym kraju, przed wielu laty,
pośród kniei, borów i dzikiej ziemi,
stał gród krakowski, piękny, bogaty,
rósł hożo pośród wrzosów czerwieni
gród Króla Kraka, Krakowem zwany,
króla mądrością w świecie sławiony,
król jednak trochę rozczarowany,
nie wydał syna z łona swej żony.
Miał tylko Wandę, córkę jedyną,
która królestwo po ojcu wzięła,
ręką rządziła w nim sprawiedliwą,
ręką po ojcu, (bo mu ucięła).
Często słuchała dziewek służebnych
o ich przygodach na stogach siana,
słuchała również i dziewek wiernych
i tak jak one przygód zachciała.
Jednak nikt Wandy pojąć nie pragnął,
z Wandą nikt nie chciał przeżyć przygody,
nikt, nawet chłopak, co nie był z żadną,
ni żaden starzec, ni chłopak młody.
Wanda szlochała, łkała, błagała,
żeby choć jeden Wandy zapragnął,
iluż podpitych jąć próbowała,
tego nikt w świecie by nie odgadnął
Tedy w Krakowie samotna Wanda
popadła w rozpacz, że jej nie chcieli,
z wyrazem twarzy jak smutna panda
skończyła żywot pośród topieli.
Wówczas prawili ludzie legendy,
dopowiadali rzeczy bez mała.
I tak do dzisiaj rozbrzmiewa wszędy,
 że niby Wanda Niemca nie chciała.

wtorek, 27 listopada 2012

Tydzień 9


Dedykowane Natalii- życzliwemu wsparciu całej ośki

Wypieki


Zosia, gdy miała mleko pod wąsem,
a wujek Henryk wołał ją brzdącem,
kiedy wracała rankiem znad rzeki,
robiła z matką pyszne wypieki.

Zosia, gdy problem miała z nauką
z polskim, historią, muzyką, sztuką,
to zamiast chodzić do biblioteki
robiła w domu pyszne wypieki.

Zosia podrosła, naście lat miała,
przepisów wiele na pamięć znała,
a zamiast chodzić na dyskoteki
robiła w domu pyszne wypieki.

Zosia lubiła ( gdy już dojrzała)
piec różne ciasta – piekła bez mała,
była tak dobra, że różne człeki
chwaliły bardzo Zosi wypieki.

Raz przyszedł chłopak, zamknął powieki,
na twarz mu naraz weszły wypieki,
bo Zosia dała mu dwie babeczki,
lecz to historia już z innej beczki.

wtorek, 20 listopada 2012

Tydzień 8

Dedykowany Magdzie, która trwale zapisała się w mej pamięci, a nietrwale gdzie indziej.

Barłożyć chciałbym



Chciałbym dożyć tej chwili,
ależ chciałbym jej dożyć!
Chwili, że gdy przypili,
będzie można barłożyć.

W dwójkę, także we trójkę,
w dni świąteczne i w pracy!
Za las albo przed górkę,
A niech nas ktoś zobaczy!

Tak przy ludziach normalnie,
lekko, zwykło, z pomrukiem,
czasem nawet gremialnie,
czasem nawet i z hukiem.

Starzec wtedy by oczy
zamknął i klął w odruchu,
że barłożenie w nocy,
skazę robi na duchu

Inny starzec to widząc,
wspominałby wśród radości,
chwile liczne jak tysiąc,
gdy barłożył w młodości.

Chodźmy zatem z zapałem,
wspólnie na barłożenie,
kładąc dusze przed ciałem
łamiąc wszelkie zdziwienie!

Chciałbym dożyć tej chwili,
ależ chciałbym jej dożyć!
chwili, że gdy przypili,
będzie można barłożyć!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Tydzień 7

Tęskno mi...

Tęskno mi tylko do zielonej trawy,
która nade mną mięciutko porośnie,
która zabierze wszystkie błahe sprawy,
spokojnie szumiąc cichą pieśń radośnie.

Tęskno mi tylko do czerwonej róży,
która nade mną spadnie cichogłosem,
która uciszy mnie wśród grzmiącej burzy,
będąc pamięci pojedynczym trzosem.

Tęskno mi tylko do starego drzewa,
które nade mną z majestatem stanie,
które ochroni ptaszka, co zaśpiewa
piosnkę wesołą na wieczne wygnanie .

Tęskno mi tylko i do brązu piachu,
który mi lekko upadnie na wieko,
który oddzieli od wszelkiego strachu,
sen mi wieczysty kładąc pod powieką.

środa, 7 listopada 2012

Tydzień 6


***


Prędzej śpiewem swoim pannę oczaruję
lub temperamentem wodę zagotuję,
szybciej błyskiem oka pioruny porażę
albo szczęścia zazna dziewka ze mną w parze,

prędzej dziewczę tańcząc oczaruję stylem
lub ruchu lekkością zrównam się z motylem,
szybciej dzięki wierszom wypracuję sławę
albo z pysznej w skromną zmienię swą postawę,

prędzej z łoża rankiem bez grymasu wstanę
i bez myśli, że w pieleszach jeszcze pozostanę;
szybciej rozum z sercem w jedno bym ogarnął
czy też pewny byłbym tego, com zapragnął,

prędzej się zupełnie oddam pracy swojej,
bym po wykonaniu cieszył się spokojem,
szybciej już wytrwałość i wszelkie natchnienie
zgaszą słomianego zapału płomienie

prędzej od Morsztyna zbiorę gratulacje,
niźli brat mój starszy w czymś mi przyzna rację.

czwartek, 1 listopada 2012

Tydzień 5

Bajka o rycerzu i księżniczce


Dzień promieniejąc zbudził życie,
ścieląc wokoło światłocienie;
ostatnie usłyszano wycie,
dogasły ognia już płomienie.

To walki rwetes zakończony,
smok, który bronił swej księżniczki,
padł ostrzem miecza porażony,
rycerz z krwi otarł swe policzki.

Ciężka i żmudna to wyprawa
była, lecz teraz nagród pora:
sława, księżniczka oraz strawa
za pokonanie złego stwora.

Wielu już śmiałków próbowało
wyrwać księżniczkę piękną z wieży,
a teraz trupów ich niemało
wraz z trupem smoka sztywno leży.

Przez szczerozłote łąki kroczy,
zgodnie z tabliczką "Do księżniczki"
rycerz tak silny jak uroczy;
kupił jej kwiaty i trzewiczki.

W pośrodku nocy wybudzona,
jak zwykle oka nie zmrużyła,
nadzieja znowu odrodzona,
w księżniczce pięknej się zbudziła.

Marzenie miała, że przybędzie
tak samo silny jak odważny
wybawca, który dla niej będzie
jedyny w świecie taki ważny.

Tedy od późnych godzin nocnych,
wypatrywała śmiałka swego,
by dać mu ogrom uczuć mocnych
i wynagrodzić czyny jego.

Rycerz z daleka wieżę dojrzał,
a w oknie wieży dziewczę młode
naraz radośnie ku niej spojrzał
łapczywie chłonąc jej urodę.

Księżniczka pełna podniecenia,
z wdzięczności, aż się pomodliła,
uszykowała coś z jedzenia,
drabinę za okno zrzuciła.

Wszedł, a od razu ucieszona
(uczucie nad nią górę wzięło)
rzuciła panna się w ramiona,
a on dopełnić pragnie dzieło.

I tak jak ona mu drabinę,
tak on z niej teraz suknię zrzuca,
ona, choć wstyd jej odrobinę
nie walczy i się nie wykłóca.

Dzień spłynął dwojgu na zabawie,
wspólnych igraszkach i swawoli,
aż rano rosa znów na trawie
zaczęła jawić się powoli.

Księżniczka snuć zaczęła plany,
o wspólnych igrach, dzieciach wielu,
poznaniu śmiałka i jej mamy,
o wspólnym, rychłym ich weselu.

Ten który bestii zawód sprawił,
teraz spokojnie wkładał spodnie,
przyłbicę w hełmie swym poprawił
i już ku oknu szedł swobodnie.

Rzekła: "rycerzu mój kochany,
dokądże teraz idziesz? czekaj!
Spełnijmy szybko nasze plany
z oświadczynami ty nie zwlekaj!"

Rzekł na to: "laur dziś odebrałem
za to, żem zmierzył się z poczwarą,
ślubu zaś w plany nie wliczałem,
bo byłby dla mnie tylko karą."

Jak gdyby nigdy nic wszedł w okno
rycerz, a stamtąd na drabinę,
oczy księżniczki od łez mokną
przecięła pełna żalu linę.

Rycerz już jest pod śmierci gestią,
leży na ziemi nieruchomo,
kto spośród nich był większą bestią?
Ten który cnotę skradł- wiadomo!

środa, 24 października 2012

Tydzień 4


Bajka o Lisku Chytrusku


Hen, gdzieś za siódmą górą, dwiema dolinami,
rolą chłopa Zdzisława, siedmioma lasami,
żył gospodarz, a jego zacne gospodarstwo
sławiło dobrobytem potężne mocarstwo.
Był to Henryk z Zakuprza, z kupieckiej rodziny,
co od lat zasiedlała pobliskie krainy.
Ów gospodarz z dobroci swej i z zarządzania
znany był na świecie, wiele miał uznania
u pozostałych zarządców i u swoich chłopów,
których całkiem często wybawiał z kłopotów.
(Raz na przykład, co nawet wiedzą młode dziatki
Za sprawą opowieści gawędziarskiej babki,
że gdy chłop Zdzich się objadł dziwnymi grzybkami,
to go Henryk ratował przed dzikimi krzakami,
co ponoć miały każde z nich po cztery nogi,
a z gałązek wszystkim wyrastały rogi).

Tak bez lęku imć Henryk doglądał wszystkiego,
lecz się wszakże spodziewać nie mógł najgorszego.
Otóż mimo rozlicznych sieci oraz wnyków
coś mu w noc wyjadło trzy kury w kurniku.
Przez parę nocy sprawa ta się powtórzyła,
więc na uwagę wielką jego zasłużyła.
Rozesłał w okolicę swe najlepsze sługi,
By rozpoznać, co kury nieszczęśliwe gubi.
Wrócił jeden dość prędko i rzekł:
                                                               „Żem nie wierzył,
alem wieść tę posłyszał w »Kozackiej oberży«,
potem jeszcze » U Jagny « i w »Dworskiej winnicy«
oraz w »Walecznym capie«, że w tej okolicy
jest odwieczna przyczyna zawału staruszek,
przez kapłanów wyklęty, zły Lisek Chytrusek,
co wyjadał drób ludziom wpierw w odległym hrabstwie
i niedługo już po tem słynął w całym państwie.
Ponoć słyszała panna o anielskim licu,
że zwykł był polować nawet na księżycu,
a ten lisek przebiegły, jak wieść gminna niesie,
teraz może przebywać w okolicznym lesie"
Krzyknął wtedy gospodarz: „Złapię tego drania!
Wszak słyszałem, że północ to czas polowania
Bestii!”
                Wybiegł naprędce, śmiało, bez wahania,
do zasadzki czynić przygotowywania,
by na miejscu koniecznie drania wybebeszyć
i na przestrach w kurniku za ogon powiesić.
Tak doczekał gospodarz zerowej godziny
i od razu posłyszał odgłosy gadziny.
Głośne dało się słyszeć skrobania, drapania,
Szurania, i po chwili głowa tego drania
wyszła spomiędzy desek, a za nią lis cały,
którego białe łapki z gracyją stąpały.
Lisek bystro swym okiem stwierdził, że jest w niebie,
krokiem więc niezachwianym, szybko szedł przed siebie.
Dotychczas skryty Henryk wyskoczył i złapał
Liska w dwie wielkie ręce, aż donośnie sapał
Trzymając tego lisa. Wciąż dysząc ze złości
poczęły go dopadać pewne wątpliwości,
a skruszony swojego sumienia wołaniem
zwrócił się do Chytruska z jednym zapytaniem:
„Czyś ty Liskiem Chytruskiem, co wyjada kury?”
Lisek mu odpowiedział: „Nie, panie! To bzdury!”.
Henryk zląkł się, że biedne zwierzątko niewoli,
Więc wyniósł i wypuścił liska przy swej roli.
Sprytny Lisek Chytrusek życie swe wybawił
I w tejże okolicy niedługo zabawił.
A od tego zdarzenia, jak zwykł mawiać Zdzichu,
Liska we wsi ni huhu, ni widu, ni słychu.

Lisek do dziś podobno, jak wieść gminna niesie,
może wciąż przebywać ,w którymś polskim lesie.

poniedziałek, 15 października 2012

Tydzień 3


Filozofowie


Trzech się zeszło filozofów,
każdy myśl ma do dodania,
każdy coś do przekazania,
każdy prawi na swój sposób.

Wyrzekł pierwszy: „Nam potrzeba
wielkich reform, rewolucji
i zakazać prostytucji,
co odbiera ludziom nieba!”

Drugi krzyknął: „Rację prawisz!
Brać go z miejsca na docenta!
Waść masz iść na prezydenta,
lepsze państwo nam zostawisz.

Nam brakuje dzisiaj ludzi
jak pan zacnych i szlachetnych,
bo dość mam tych lisków szpetnych
z telewizji, co nie trudzi
myśl o zwykłych ludzi losie,
co się skupią na swym nosie!”

„Wasze słowo mądrość toczy,
wasza myśl jest pełna zmysłu!”
Krzyknął trzeci bez namysłu
I w zadumie zamknął oczy

„Smutek trawi wnętrza moje,
że się dzieją takie rzeczy
smutne i nikt nie zaprzeczy,
iż musimy my we troje
stawić czoła temu światu
i iść prędko do senatu”

Pochłonęła ich rozmowa
nad losami tego świata,
nad poprawą losu brata,
jak budować świat od nowa.

Każdy z nich zmartwiony siedział
kiedy jeden z nich powiedział:
„Niech nie sączy się w nas trutka!
Zróbmy waćpanowie zrzutkę,
tedy moja rada krótka,
by kolejną kupić wódkę.”

Radość naszła ich  troszeczkę,
a chcąc zaspokoić żądze,
zebrał jeden z nich pieniądze;
kupił winko i wódeczkę.

Teraz morał, więc bądź gotów!
Prawda co zna każde dziecię,
że w dzisiejszym mądrym świecie
wszędzie spotkasz filozofów.

niedziela, 7 października 2012

Tydzień 2



Współczesny erotyk



Myślał, że jak emir, jak największy książę,
jak magnat wspaniały, który ma pieniądze,
że był niczym playboy, co gdy szedł do klubu,
nie mógł się opędzić od żeńskiego tłumu.

A kobiety jakby, już przystojniejszego,
milszego, śmielszego i zabawniejszego
człowieka na ziemi w życiu znać nie miały;
na jeden gest ręką by się mu oddały.

On korzystał z tego, był jak władca świata,
co do setnej części wspaniałego  kwiata
miał dostęp, więc czemu miałby nie korzystać
skoro każda z panien pragnie na to przystać?

Tak więc przy ogromnym tych panien wyborze
obrał najpiękniejszą; mylić się nie może!
Wtenczas wszystkie iskry w oczach jego błysły,
rozpalając niemal koneserskie zmysły.

Podziwiał jej wdzięki, ruchy oraz grację
(w duchu sobie szczere złożył gratulacje,
że w wyborze panien jest tak niezrównany,
jak Sobieski pod Wiedniem był niepokonany).

Panny włosy w tańcu lekko powiewały,
usta obietnice rozkoszy szeptały,
oczy błysk diamentu miały w onej chwili;
śmiała się, on się śmiał,  wspólnie weselili.

Korzystali szczodrze z czasu wśród radości,
pięknie w czasie zgrały się chwile nagości.
Gdy ponownie przyjrzał się swojej wybrance,
tym większa go wzięła ochota na harce.

Bo od góry patrząc: przepiękna kopuła
Jasnością złocistą pięknie opatula
błyszczące tak śmiało szlachetne kamienie,
szafiry co blaskiem przyciągną spojrzenie,
a pod nimi istna jaskinia słodyczy,
co malin nie skąpi,( a chętnie użyczy!)
Niżej mlecznobiałe niewielkie pagórki:
przepiękne, dojrzałe tak, że wszystkie córki
korynckie by chciały, takimi pracować,
lecz ich skarby przy tych można tylko schować!
Piękne młode ciała, dwa osobne byty
teraz w jednym czasie osiągnęły szczyty.
Sekretnie się przedarł ze źrenic zmęczonych
uśmiech promienisty –  znak zadowolonych.

Z tą wspaniałą panną cudny los go złączył,
lecz po tej przygodzie komputer wyłączył.

poniedziałek, 1 października 2012

Tydzień 1

          Żeby za dużo nie pisać, pragnę powiedzieć, żę przez 40 tygodni trwania roku akademickiego, planuję co tydzień publikować jedno coś, pierwotnie w zamyśle jest wiersz i opowiadanie na zmianę, ale to już życie pokaże :) Liczę oczywiście na jakieś opinię, jednocześnie chcąc zaznaczyć, że wszystko co zrobię jest dla mojej własnej satysfakcji i sprawdzenia się. Indżoj!




Wiersz wolny

naszła mnie dziś ochota
na wiersz wolny
to tworzę

nie ma nic i jest wiersz
wiersz wolny

wiersz wolny pełen wyrazu
treści
obrazu
wszystko co chcę będzie w nim zawarte
a co nie chcę nie będzie

a co
wiersz wolny
wrzucę kwiecisty epitet
cudny i niespodziewany
wejdę w nieprzebrane przestrzenie kosmicznych metafor
porównam coś do czegoś jak prawdziwy poeta

potem pojawi się wyliczenie
pierwsze wyliczenie
drugie wyliczenie
kolejne wyliczenie
niczym w baroku

a potem prawdziwe i nieprzesadzone oksymorony

to może jeszcze symbol jakiś
ale co jest symbolem wiersza
nie wiem
może rylec i tabliczka za kaliope
a może aulos za eutrepe (i dziwkami)
niech będzie rylec
a symbolem wolności
orzeł
rylec orli

a potem jeszcze wiersza wolnego
jedna zwrotka i kolejna
żeby tylko użyć

przerzutni
to specjalnie jedna zwrotka jeszcze

bo wiersz wolny
tu mogę wszystko

a gdy to już znudzi
to przecież może-
my
bawić się budową
bo kto zabroni
w ten sposób podkreślę-
ja
co jest ważne dla
mnie

i
oc
zyw
iści
e  pir
amidę mo
gę zrobić
albo drzew
ko jakbym ty
lko zechciał ja
bo to wiersz wolny

bo tak już jest
żadnego przecinka,
żadnej WIELKIEJ litery
pozornie bez emocji
bez krzyku!

rylec orli
wiersz wolny